W Polsce brakuje zawodowych kierowców ciężarówek i autobusów, bo choć aktywnych w tym zawodzie jest już 260 tys. kierowców, to wciąż brakuje ich jeszcze ze 100 tys. Branża transportowa oferuje bardzo wysokie zarobki, ale...chętnych jest na razie jak na twierdzą, że zapotrzebowanie na zawodowych kierowców ciężarówek i autobusów rośnie w tempie lawinowym. Do zmniejszenia się liczby pracowników w branży transportowej przyczyniły się dwie rzeczy – z jednej strony wielu polskich kierowców przeniosło się za granicę, gdzie zarobki są o 30-50 proc. większe, a z drugiej strony w Polsce w ostatnich latach zniknęło wiele państwowych przedsiębiorstw i szkół przyzakładowych, które kształciły kierowców za darmo. Uwaga kierowcy: Od 24 kwietnia zdejmijcie nogę z gazu, bo może Was to słono kosztować!Dziś, żeby zostać zawodowym kierowcą ciężarówki, trzeba ukończyć specjalistyczny kurs, który kosztuje ok. 10 tys. złotych. Jednak kurs taki to świetna inwestycja w przyszłość, która może się spłacić już po kilku miesiącach. Obecnie bowiem kierowcy ciężarówek zarabiają średnio 7 tys. zł. miesięcznie, a co bardziej przedsiębiorczy mogą po uzyskaniu odpowiedniego doświadczenia założyć własne firmy przewozowe. UK będzie karać polskich kierowców za... odpoczywanie w trakcie jazdy? Mandat może wynieść min. £300!Praca w branży transportowej opłaca się jak nigdy wcześniej, i choć zarobki kierowców w Polsce wciąż są znacznie niższe, niż zarobki kierowców na zachodzie Europy, to jednak warto pomyśleć o przeniesieniu się do Polski, ponieważ życie tu jest jeszcze znacznie tańsze. 7 tys. zł miesięcznie to bardzo wysoka i bardzo atrakcyjna pensja, która nad Wisłą pozwala na godne życie. Redaktor serwisuZapalony wędkarz, miłośnik dobrych kryminałów i filmów science fiction. Chociaż nikt go o to nie podejrzewa – chodzi na lekcje tanga argentyńskiego. Jeśli zapytacie go o jego trzy największe pasje – odpowie: córka Magda, żona Edyta i… dziennikarstwo śledcze. Marek pochodzi ze Śląska, tam studiował historię. Dla czytelników „Polish Express” śledzi historie Polaków na Wyspach, które nierzadko kończą się w… więzieniu.[email protected]Chcesz się z nami podzielić czymś, co dzieje się blisko Ciebie? Wyślij nam zdjęcie, film lub informację na: [email protected]
588,19 zł: renta rodzinna dla jednej osoby. Co ważne, obowiązek informowania ZUS o dorabianiu mają te osoby, które jeszcze nie osiągnęły powszechnego wieku emerytalnego.
Najwyżej oprocentowane lokaty dają 6,5 proc. zysku, a na krótkie terminy można znaleźć nawet propozycje wyższych odsetek. Najwięcej płacą małe banki – Wśród depozytów wyróżnia się sześciomiesięczna Lokata Zyskowna w Getin Banku oferująca odsetki na poziomie 6,6 proc. Podobne oprocentowanie oferuje także Santander Consumer Bank na lokacie 15-miesięcznej. Na nieco lepsze warunki mogą liczyć klienci, którzy zdecydowali się ulokować oszczędności na trzy miesiące. W neoBanku można otrzymać lokatę nawet na 6,8 proc. – mówi Jacek Kasperczyk, analityk porównywarki finansowej Wysokie odsetki proponują także Meritum, BGŻ Optima, FM Bank, Idea Bank. Wśród dużych banków ostatnio także mBank i Multibank zaoferowały lokaty na 6,5 proc., ale tylko dla nowych środków i dla stałych klientów. Od poniedziałku ING Bank podnosi oprocentowanie konta oszczędnościowego o 2 pkt proc., do 5,5 proc. Ciekawą ofertę ma BGŻ Optima, który oferuje sześciomiesięczną lokatę na 6,2 proc., a nawet w przypadku jej przedterminowego zerwania klient otrzyma odsetki w wysokości 5,6 proc. w skali roku. Dysponując kwotą wolnych środków, warto się pospieszyć bo niedługo banki zaczną obniżać oprocentowanie. Rynek wycenia, że stopy procentowe spadną do połowy przyszłego roku łącznie o 100 pkt bazowych. – Banki zapewne dosyć szybko zareagują obniżkami oprocentowania lokat, gdy tylko rozpocznie się oczekiwane przez wszystkich łagodzenie polityki pieniężnej przez RPP. Wygląda więc na to, że to już ostatnia szansa na skorzystanie z promocji lokat z oprocentowaniem powyżej 6 proc. – mówi Renata Kołacz, odpowiedzialna za ofertę depozytową w Raiffeisen Banku. Dodaje, że w długiej perspektywie banki powinny zaproponować korzystniejsze oprocentowanie depozytów długoterminowych. Wynika to z regulacji nadzoru, który nakłania banki do poszukiwania długoterminowych źródeł finansowania działalności. Na razie wyższe oprocentowanie częściej można znaleźć na krótkoterminowych lokatach, a także zakładanych na niestandardowe okresy. Oferty specjalne – Warto zauważyć ofertę Idea Banku, który proponuje klientom jednomiesięczną lokatę z oprocentowaniem wynoszącym 9 proc. dla kwoty 5 tys. zł. Tak wysokie odsetki oferuje jeszcze neoBank, na okres dwóch miesięcy – wymienia Jacek Kacperczyk. Jednak wyjątkowo atrakcyjne oprocentowanie obwarowane jest dodatkowymi warunkami. Zakładając taką lokatę (na 9 proc.) w Idea Banku, klient zobowiązuje się do odbycia w jednym z oddziałów lub u pośrednika spotkania z doradcą, podczas którego zostaną przedstawione mu inne produkty tej instytucji. Banki organizują także specjalne akcje, dzięki którym można uzyskać lepsze warunki dla deponowanych środków. Autopromocja Specjalna oferta letnia Pełen dostęp do treści "Rzeczpospolitej" za 5,90 zł/miesiąc KUP TERAZ Alior Sync (mobilne ramię Alior Banku) zaoferował klientom lokatę czteromiesięczną z oprocentowaniem 6 proc. w skali roku. Ale jeśli jej posiadacz skutecznie poleci ją innej osobie, to bank podniesie oprocentowanie lokaty aż do 7,5 proc. (obydwu osobom). Żeby skorzystać z wyższego oprocentowania lokaty nie mogą być zerwane przed 15 grudnia. Z kolei Santander Consumer bank organizuje akcje happy hours. Ostatnio oferował lokatę 12-miesięczną z oprocentowaniem wysokości 6,7 proc. – Akcję, w ramach której oferowane były lokaty z podwyższonym oprocentowaniem, organizowaliśmy drugi raz. Ostatnia odsłona spotkała się z dużym zainteresowaniem klientów. Planujemy kolejne edycje – mówi Adam Słupski, dyrektor działu depozytów w Santander Consumer Banku. W kolejnych miesiącach można się spodziewać niższego oprocentowania, nie tylko ze względu na obniżki stóp procentowych, ale także ze względu na słabszą akcję kredytową, która zmniejsza zapotrzebowanie na depozyty. Gdyby natomiast złoty się osłabił, to banki mające wysoki udział kredytów walutowych i nieposiadające stabilnych źródeł ich finansowania musiałyby intensywniej zabiegać o depozyty. Szukając dobrych ofert, trzeba pamiętać, że od zysku z lokat trzeba odprowadzić 19-proc. podatek, a realne zyski można oszacować, porównując je z prognozowaną inflacją. Podyskutuj z nami na Facebooku Czy poszukując atrakcyjnego oprocentowania lokaty, sprawdzasz oferty wielu banków? Opinia: Michał Hucał, dyrektor Departamentu Rozwoju Produktów w Alior Banku Na rynku depozytowym zjawisko wojny cenowej w ostatnim czasie uległo istotnemu ograniczeniu, szczególnie ze strony największych banków. Wpływ na to miało osłabienie dynamiki akcji kredytowej, jak również ustabilizowanie finansowania niektórych banków w ramach grup kapitałowych. Oczywiście klienci nadal mogą znaleźć ponadprzeciętnie atrakcyjne depozyty bieżące i terminowe w pojedynczych instytucjach i taka sytuacja utrzyma się w kolejnych miesiącach. Oferty te wynikają z bieżących potrzeb poszczególnych podmiotów, szczególnie tych, które dynamicznie budują bazę kredytową i jednocześnie finansują się głównie z krajowych depozytów. Zmiana stóp procentowanych z pewnością znajdzie odzwierciedlenie w oprocentowaniu lokat terminowych i kont oszczędnościowych, co nie oznacza, że oferta najlepszych lokat zmieni się następnego dnia. Najbardziej atrakcyjne depozyty ze względu na komunikację reklamową w TV i innych mediach z założenia są w krótkim czasie bardziej odporne na zmiany stóp rynkowych. Drobni inwestorzy znowu zarobią mniej Ministerstwo Finansów (MF) po raz kolejny w tym roku obniżyło oprocentowanie niektórych obligacji detalicznych, skierowanych do inwestorów indywidualnych. Ci, którzy w październiku kupią nową emisję papierów skarbowych dwuletnich, zyskają na nich 4,3 proc. w skali roku. Oprocentowanie jest stałe i jeszcze we wrześniowej emisji wynosiło 4,5 proc. Przedstawiciele resortu finansów od przyszłego miesiąca obniżyli też oprocentowanie papierów dziesięcioletnich. W pierwszym roku wynosi ono teraz 5,80 proc. Wcześniej było to 6 proc. Marża dodawana do stopy inflacji w kolejnych latach nie zmieniła się i wynosi 2,5 proc. MF obniżyło natomiast marżę w przypadku papierów czteroletnich. Od października wynosi ona 2 proc. zamiast 2,25 proc. Oprocentowanie tych papierów w pierwszym okresie odsetkowym nie zmieniło się i wynosi 5,50 proc. Aby zachęcić drobnych inwestorów do lokowania pieniędzy w papierach skarbowych, przedstawiciele resortu finansów podwyższyli ich oprocentowanie w lutym. Potem jednak oprocentowanie papierów było stopniowo zmniejszane. Resort tłumaczył to znacznym spadkiem rentowności obligacji na rynku hurtowym. Październik jest drugim miesiącem w tym roku, kiedy obcięto oprocentowanie detalicznych papierów dwuletnich. —agmk
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie. Ciężko jednoznacznie powiedzieć, ile może zarobić taksówkarz. W mniejszych miastach często jest to około 3 – 5 tysięcy złotych, natomiast w dużych miastach mówi się o kwotach pomiędzy 6 – 10 tys. zł brutto, a nawet 12 – 15 tys. zł brutto. Nie zapominajmy jednak, że mówimy tu oZdjęcie nie jest związane z tekstem. Być samemu sobie szefem i jeździć własną ciężarówką – chyba nie skłamię jeśli powiem, że to marzenie wielu kierowców ciężarówek. Co więcej, obserwując naszą branże można zauważyć bardzo wyraźny podział pod tytułem „kierowcy kontra przewoźnicy” – wielu kierowców odnosi się do przedsiębiorców z ogromną zazdrością, podczas gdy Ci ostatni nierzadko nie szczędzą pychy wobec swoich pracowników. I oczywiście trzeba zaznaczyć, tego typu postawy dotyczą tylko wybranej grupy osób, wszak bycie po prostu normalnym nie zależy od pozycji w firmie, wykonywanego zawodu i stanu konta, co jednak nie zmienia faktu, że odpowiednio zazdrości i pychy w tej branży nie brakuje. Są one szczególnie widoczne w komentarzach, które każdego dnia przecież w niemałych ilościach akceptuję, bardzo często spotykając się chociażby z wpisami w stylu „jak ci się nie podoba to kup własny samochód, zobaczysz jak to jest”. I właśnie do tych wpisów chciałbym odnieść ten tekst, choć częściowo odpowiadając na pytanie „jak to jest” osobom, które może nie do końca mają kogo o to zapytać. Czy założenie dzisiaj swojej działalności to rzecz tylko dla wybranych, cwaniaków lub dzieci bogatych rodziców, czy może mowa tutaj o zajęciu, do opanowania którego potrzeba przede wszystkim odwagi i wytrwałości? Czy przeciętny kierowca, o ile nie ma oczywiście dużych rodzinnych zobowiązań finansowych, jest w stanie spełnić to ryzyko i spełnić swoje marzenie o własnej ciężarówce, a z czasem też własnej flocie? Nikt chyba nie odpowie na to pytanie lepiej niż osoby, które stosunkowo niedawno przesiadły się na kupiony z własnych pieniędzy fotel szefa, w większości przypadków oczywiście nadal stojący za kierownicą, a nie za biurkiem. Młodzi przewoźnicy, często nauczeni drogowego fachu przez kilka lat bycia po prostu kierowcą w cudzej firmie – to właśnie oni pracują często najciężej i z największym zapałem, jednocześnie mając na całą tę branżę bardzo świeże, niczym jeszcze niezepsute spojrzenie. Dlatego też postanowiłem zapytać ostatnio kilku takich właśnie młodych transportowców o ich doświadczenia, prosząc ich o zupełną szczerość. Nie chciałem bowiem otrzymać żadnych przechwałek, ani tylko czystego narzekania pod tytułem „transport się nie opłaca”. Chciałem otrzymać słowa, które mógłbym usłyszeć po kilku piwach wypitych wspólnie z bardzo dobrym kolegą, w odpowiedzi na pytanie „tej, stary, a jaki to jest z tym twoim transportem?” I mam nadzieję, że coś takiego właśnie powstało. O transportowe doświadczenia zapytałem łącznie pięć osób, z których każda ma zupełnie inne doświadczenia z branżą oraz po prostu różną historię. A jako pierwszy swoją historię opowie Jacek z Wielkopolski, lat 27, który jest specjalistą od operowania po kraju kilkunastoletnią „solówką”. Mam nadzieję, że przygotowany wraz z nim materiał Was zaciekawi. 1. Jak to się stało, że prowadzisz firmę transportową? Co robiłeś wcześniej i co zadecydowało o tym, że przesiadłeś się na własny fotel? Transportem zajmuję dzięki, albo jak kto woli, przez ojca. Odkąd tylko pamiętam pod naszym domem stała jakaś ciężarówka. Najpierw tata miał swoje samochody, potem niestety nie wyszło i musiał przesiąść się za czyjąś kierownice. Któregoś dnia, chyba w wieku 6 lat, tata pokazał mi film Konwój z 1978 roku, oczywiście z wyciętymi fragmentami, które nie byłyby odpowiednie dla sześciolatka. Byłem zafascynowany i tak mi zostało do dzisiaj. Później jak tylko mogłem jeździłem z nim i coraz bardziej zakochiwałem się w ciężarówkach i transporcie. Od dziecka wiedziałem co będę robił i od zawsze było to właśnie jeżdżenie własną ciężarówką. Teraz nauczony doświadczeniem być może wybrałbym inną drogę do własnej ciężarówki. Po liceum zacząłem studia w trybie dziennym na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu na specjalności Logistyka. To była moja osobista ambicja, a i chęć zabezpieczania przyszłości – w przypadku gdyby jednak nie udało mi się pracować w swojej firmie zawsze mam możliwość pracy w transporcie, i to nie tylko za kierownicą. Jednakże często myślę, że trzeba było skończyć technikum samochodowe i dokładnie nauczyć się budowy samochodów, co pozwoliło by lepiej radzić sobie z awariami. Początki były trudne, choć miałem już tyle przygód, a i ciągle właściwie je mam, że sam uczę się tej budowy na bieżąco. Oczywiście w jednej ręce trzymając klucz, a w drugiej telefon połączony z tatą, który naprawdę dobrze zna się na samochodach. Już na trzecim roku zaczęło mnie naprawdę ciągnąć za kierownice, i mimo, że miałem uprawnienia na ciężarówki, uznałem że muszę koniecznie kupić własny samochód. Z tego względu, że absolutnie nie było mnie stać na ciężarówkę, nie tylko na jej zakup, ale także i eksploatacje oraz co najważniejsze zdobycie licencji, postawiłem na busa. Także studia wpłynęły na ten wybór, ponieważ nawet gdyby udało mi się kupić dużą ciężarówkę, to na wówczas na pewno nie udałoby mi się tych studiów skończyć . Pierwsza praca busem to była kurierka – trudne i bardzo wymagające zajęcie, więc podziwiam chłopaków, którzy dłużej się tym zajmują. Potem jeździłem dla hurtowni chemicznej, to znaczy współpracowałem z przewoźnikiem, który tę hurtownie obsługiwał. Kiedy było wystarczająco dużo pracy jechałem swoim dostawczakiem i więcej zarabiałem, kiedy jednak były gorsze okresy jechałem którymś z jego samochodów. Później były przeprowadzki, przewóz mebli, dystrybucja kawy i herbaty, następnie znowu kurierka. I to właśnie pod firmę kurierską kupiłem pierwszą ciężarówkę. 2. Jak wyglądały początki – nie przeraziły Cię procedury? Pozwolę sobie jeszcze zapytać jak udało Ci się zorganizować fundusze na rozkręcenie firmy i jak duże były to fundusze, oczywiście tak orientacyjnie? Początki nie były łatwe. Nie miałem zbyt dużych funduszy, coś udało się odłożyć dzięki pracy busa, ale w praktyce na pewno nie były to kwoty pozwalające na spokojny start z własną ciężarówką. Teoretycznie wszystko miałem zaplanowane – to była ciężarówka dystrybucyjna, tak zwany kontener z windą o DMC 15 ton. Praca miała być na mieście, dlatego też według moich wyliczeń nie było potrzebnych dużych sum na paliwo, a termin płatności miał być dwutygodniowy. Niestety życie i nieuczciwy kierownik transportu pokazały, że to tylko teoria. Niespodziewanie okazało się, że ciężarówka jest za stara do pracy w kurierce, ze względu na normę Euro, i to mimo, że udało mi się spełnić inne jego wymagania, takie jak zabudowa na 20 palet i minimum 8 ton ładowności. Teraz po latach wiem, że norma Euro swoją drogą, ale nepotyzm i wszędzie obecne układy swoją. Nawisem mówiąc, niestety w transporcie układy i znajomości to bardzo ważna rzecz. Ja niestety ich nie miałem i dlatego było mi, a i nadal jest trudno. W każdej mojej pracy był ktoś, kto miał najlepsze trasy i najwięcej zarabiał, bo albo dobrze się znał, albo wręcz spotykał na imprezach rodzinnych z którymś z decydentów. Kurierka nie wypaliła i trzeba było zacząć współpracę ze spedycją – trasy po kraju i termin płatności 45 dni. Musiałem sprzedać busa żeby poradzić sobie z pieniędzmi na paliwo. Trudno powiedzieć jakie fundusze są potrzebne na start, ale na pewno spore. Ja robiłem wszystko małymi krokami dla tego też takie dokładne wyliczenie jest po dłuższym czasie jest niemożliwe. Ciężarówkę kupiłem za niecałe 30 tys. złotych brutto, a wówczas na paliwo miesięcznie było potrzebne około 5-6 tys. złotych brutto. Do tego dochodzą comiesięczne opłaty, podatki, ZUS, viaTOLL, ubezpieczenia. Procedury, oczywiście jak wszystko w Polsce, są w wielu punktach nazbyt utrudnione. Najgorsze moim zdaniem jest to, że żeby uzyskać licencje należy przedstawić dokumenty poświadczające własność ciężarówki czyli na przykład umowę leasingową, czy dowód rejestracyjny. Jednak co w sytuacji gdy ma się ciężarówkę, a Starostwo odmówi wydania licencji? 3. Jak wyglądały kolejne miesiące? Zapewne uwidoczniły się jakieś wady i zalety prowadzenia firmy, a do tego pewnie pojawiły się jakieś myśli o rozwoju? Podsumowując – da się żyć zarówno z transportu, jak i w transporcie? Kolejne miesiące jeżdżenia własną ciężarówką były bardzo różne. Czasami udało się wypracować zadowalający zysk, czasami cały zysk pochłaniały awarie, a czasami wręcz z rzeczami do zrobienia w aucie robiły się zaległości. Każdy mikroprzedsiębiorca wie, że zawsze jest coś do zrobienia przy samochodzie. Samochód, który pracuje, zużywa się i nie wierze w teksty typu „bo Ty masz samochód marki X – jakbyś kupił coś innego to byś jeździł, a tak pod nim leżysz”. Wiadomo, można kupić nowy wóz na gwarancji i wtedy nie ma problemu, ale jak się jeździ po kraju i nie chce się pakować w potężne kredyty czy leasingi to raczej jest to niemożliwe. I to właśnie tak naprawdę to jest największy minus prowadzenia własnej działalności. Człowiek jedzie i bezustannie wsłuchuje się w maszynę, a każde stuknięcie każde drganie powoduje stres. Jak nawet wyrobiłem sobie nawyk. Jak zatrzymuję się po dłuższej jeździe to patrzę czy nie pojawiły się wycieki, sprawdzam ciśnienie w oponach, czy któraś z piast nie rozgrzała się za bardzo. Do tego zawsze rano olej i płyn chłodzący. Co kilka tygodni dla pewności sprawdzam dociągnięcie nakrętek na szpilkach. Człowiek wie, że niby wszystko jest ok, ale jednak woli dmuchać na zimne. Pewnie jestem nadwrażliwy, ale moja, krótka „kariera” transportowca nauczyła mnie, że każde zaniedbanie się mści. Bardzo ważne jest żeby prowadząc własną firmę przewozową zebrać „ekipę” fachowców, żeby mieć zaufanego mechanika, wulkanizatora i elektryka. Ktoś kto powie „słuchaj na tym możesz jeszcze przejechać tyle i tyle i nic złego się nie stanie, ale potem musimy to wymienić”. Człowiek musi wiedzieć, że zostawiając samochód, odbierze go w takim stanie, w jakim by chciał go odebrać. Musi też być po prostu pewny, że mechanik nie naciągnie go na koszty. A co w przypadku gdy auto stanie gdzieś na trasie – dylemat, ściągać auto do swojego warsztatu i zapłacić krocie za holowanie czy narazić się na obcego fachowca na miejscu, który może naciągnąć na jeszcze większe koszty? Pieniądze? Z transportu na pewno da się wyżyć ale trzeba być bardzo rozważnym i elastycznym. Jeżdżąc tylko po kraju i tylko jednym autem z pewnością nie da się zarobić kokosów, ale da się utrzymać rodzinę. No właśnie rodzina … nie dość, że nie ma Cię w domu, jak to w transporcie, to jeszcze jak bierzesz urlop to tracisz to, co mógłbyś zarobić, a dodatkowo jeszcze ponosisz koszty. ZUS i inne opłaty cały czas trzeba płacić. 4. Co jest Twoim zdaniem najważniejsze przy funkcjonowaniu na rynku transportowym będąc młodym i niewielkim przedsiębiorstwem? Poprosiłbym tutaj o odpowiedź w maksymalnie kilku słowach. Tak jak mówiłem wcześniej trzeba dbać o wóz, być rozważnym elastycznym nie uzależniać się od jednej firmy, obserwować rynek i rozmawiać z ludźmi z branży. 5. Jak widzisz swoją przyszłość w tej branży – są jakieś szanse na rozwoju i oczywiście o jakim rozwoju tutaj mówimy? Sześć lat temu kupiłem busa, a trzy lata temu przesiadłem się na 15-tonową ciężarówkę, którą sprzedałem w lutym tego roku. Z małą pomocą kredytu kupiłem wtedy ciągnik siodłowy z końca produkcji Euro 3, którym jeżdżę po kraju jako podwykonawca dużej polskiej firmy. W dużej mierze dzięki przesiadce „na dużego” jest mi znacznie lepiej, praca jest spokojniejsza i na dniach odbieram też drugi ciągnik, wczesne Euro 5, który wziąłem już w leasing. Tym samym spełniam kolejne marzenia z dzieciństwa i będę mógł pracować z ojcem. W tej chwili pozytywnie patrzę w przyszłość i chociaż sytuacja w transporcie nie jest kolorowa, to najgorsze już za mną. Jeśli chodzi o moją przyszłość to z pewnością widzę ją w transporcie międzynarodowym, chcę dokupować kolejny sprzęt i zdywersyfikować swoją działalność, jednocześnie będąc podwykonawcą dla większych firm oraz także przewożąc własne ładunki. Chociaż różne miałem myśli po długiej drodze jaką przeszedłem, nierozsądne było by teraz rezygnować z branży. Co by nie było, najważniejsze dla mnie jest, że mam własne ciężarówki, kocham je i kocham tę pracę. Wielu znajomych ze studiów pracuje w wielkich korporacjach zarabiają ogromne pieniądze, jeżdżą super służbowymi furami. Patrzą pewnie na mnie z góry, zwłaszcza, że zacząłem przecież pracować wcześniej niż oni i rzadko chodziłem na imprezy. Zawsze dokądś jechałem, albo skądś wracałem, a z ich punktu widzenia osiągnąłem mniej niż oni. Ale dla mnie to nieważne, bo ja od zawsze chciałem jeździć. Często myślę że żeby pracować w transporcie trzeba mieć nierówno pod sufitem. Trudno mam to we krwi…
- Ощаዶ рижаσիж
- Еሻ ዪон
Karta na siłownię, bilety do kina, bony towarowe – dzięki takim dodatkom więcej pieniędzy zostanie w Twojej kieszeni. Jeśli Twoja firma nie ma tego typu benefitów, może warto zasugerować swoim przełożonych ich wdrożenie? Na niektórych przedsiębiorcy mogą mieć różne korzyści podatkowe. 13. Dorabiaj na dojazdach.
Redaktorzy portalu postanowili sprawdzić, ile można zarobić na żebraniu. W tym celu ustawili w centrum miasta kukłę z błagalną prośbą o pomoc. W ciągu dwóch godzin „żebrania” zarobiła ona 48 PLN. Niestety została zdemaskowana, a pieniądze ostatecznie skradzione. źródło: Zobacz więcej wiadomościZobacz więcej ciekawostek
Zarabianie na fanpage i grupach w 2022. W Internecie jest mnóstwo sposobów zarabiania pieniędzy. Możesz zacząć zarabiać prowadząc własny sklep internetowy, udzielając szkoleń online, czy inwestując. Nie są to jednak sposoby dla wszystkich, ponieważ wymagają one pewnej wiedzy i doświadczenia. Żeby zarabiać na Facebooku, nieMichał Żuławiński2012-10-16 10:18analityk 10:18Dzisiejszy mecz piłkarskiej reprezentacji Polski to nie tylko wydarzenie sportowe. Na starciu biało-czerwonych z drużyną Anglii można zarobić dużo więcej i dużo szybciej niż na lokacie, w funduszach czy na giełdzie. Wystarczy tylko dobrze obstawić i w ciągu jednego wieczora można pomnożyć zainwestowane środki nawet o kilka tysięcy procent. fot: P. Mamcarz, źródło: Przed meczem drużyny narodowej punkty bukmacherskie przeżywają wzmożony ruch. Obstawiają zarówno doświadczeni gracze, którzy z wygranych uczynili stałą pozycję w domowym budżecie, jak i osoby, które chcą jedynie przeżywać dodatkowe emocje, oglądając dzisiejszy mecz. Wszystkich obstawiających łączy jedno – chęć szybkiego i łatwego zysku. Pod tym kątem przed meczem Polska-Anglia przeanalizowaliśmy ofertę krajowych jest jeden Bilans reprezentacji Polski w starciach z drużyną angielską nie przedstawia się najlepiej. W 17 spotkaniach Polacy przegrali dziesięciokrotnie, sześciokrotnie zremisowali i tylko raz wygrali – w 1973 r., po golach R. Gadochy i W. Lubańskiego. Jako że nic nie wskazuje na to, by angielska klątwa miała się dziś skończyć, u wszystkich bukmacherów faworytem są dziś goście. Za złotówkę postawioną na zwycięstwo naszych rywali u wszystkich polskich bukmacherów zarobimy 1,9 zł. Dużo większa rozpiętość dotyczy ewentualnego triumfu Polaków – kurs na to wydarzenie wynosi od 3,6 do 4,1. Obstawiając remis, możemy potroić postawioną stawkę. Z danych firmy bukmacherskiej Fortuna wynika, że miażdżąca większość grających obstawia porażkę polskiej reprezentacji. Niemal 95% zakładów zawarto na zwycięstwo Anglii, podczas gdy na Polaków stawia jedynie 1,46% zarobi więcej Jeśli na chwilę zapomnimy o różnicy klas między piłkarzami obu drużyn, możemy znaleźć w ofercie bukmacherów ciekawe okazje do wielkich zarobków. Jeżeli na Stadionie Narodowym w Warszawie zdarzy się dziś cud i Polacy wygrają 5:0, to osobie, która to przewidziała, bukmacherzy wypłacą kwotę 120 razy większą od postawionej. Nieco niżej, lecz nadal atrakcyjne, wyceniona jest totalna klęska naszej kadry – na wygraną Anglii 4:0 jeden z bukmacherów ustalił kurs na poziomie 45. Zdobycie hat-tricka na poziomie reprezentacyjnym to wielkie wydarzenie w życiu każdego piłkarza. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby było to też naszym sukcesem. W ofercie bukmacherów znajdziemy zakłady na liczbę bramek strzelonych przez danego zawodnika. Kursy na takie wydarzenia są zawsze wysokie, choć mocno zróżnicowane – mnożnik stawki postawionej na przynajmniej trzy gole w wykonaniu W. Rooneya wynosi 34, w przypadku R. Lewandowskiego jest to już 46, a dla zawodników takich jak W. Sobota, G. Wszołek czy A. Mierzejewski kurs wynosi aż 80. Grają wszyscy, wygrywa fiskus Sport to dziedzina na tyle nieprzewidywalna, że nawet najlepsi typujący czasami przegrywają. Jest jednak „uczestnik” zakładów, który wygrywa niezależnie od rezultatów na sportowych arenach. Mowa o fiskusie, który od każdego legalnie zawartego zakładu pobiera 12% podatku. Oznacza to, że ze 100 zł wyjętych z portfela w punkcie bukmacherskim w grze brać będzie udział tylko 88 zł. Jeśli wybitnie nam się poszczęści, skarbówka dopadnie nas po raz drugi – od wygranych przekraczających 2280 zł naliczany jest dodatkowy podatek w wysokości 10%. Sposobem na ominięcie fiskusa może być gra u bukmacherów zarejestrowanych poza Polską. Wielu z nich z myślą o polskich klientach ma strony w naszym języku i umożliwia szybki transfer środków z polskich banków. Decydując się na grę w sieci, warto jednak pamiętać, że możemy mieć problem z wytłumaczenia się przed urzędnikami z naszych zagranicznych wygranych. Zgodnie z ustawą antyhazardową za grę u bukmacherów, którzy nie mają licencji na prowadzenie działalności w Polsce, grozi nam kara pozbawienia wolności do trzech lat oraz grzywna. Na szczęście tak poważne konsekwencje nie spotkały jeszcze nikogo. Sprawa ciągle jest przedmiotem sporu między polskimi władzami a Komisją Europejską, która zarzuca Polsce ograniczanie konkurencji. Michał Żuławiński Trzeba jednak pamiętać, że miesięczne przychody w pierwszym półroczu nie mogą przekroczyć 1745 zł na miesiąc, a od lipca już 2700 zł. Działalność nierejestrowana podlega opodatkowaniu i rozliczeniu w zeznaniu rocznym na skali podatkowej, na której kwota wolna od podatku wynosi 30 000 zł.
Sklepy, które są prowadzone hobbistycznie lub dopiero wchodzą na rynek, zarabiają oczywiście najmniej. W takim przypadku można zarobić kwoty do około 500 złotych miesięcznie, jeśli chodzi o przychód. Z kolei biznesy, które rozpoczynają rywalizację z innymi i zaczynają zdobywać pierwszych klientów, mogą zarabiać kwoty od